Patrząc, z perspektywy czasu na zawód, który wykonuję, mogę powiedzieć, że wyspecjalizowałam się w „wyciskaniu PUM-u”
(tj. Powierzchnia Użytkowa Mieszkań). Odnalazłam swoją „specjalizację”.
Nie wiąże się ona z artystycznym podejściem, nie wiąże się z wyniosłymi teoriami na temat zawodu architekta, ale daje mi satysfakcję i jest bardzo doceniana przez inwestorów.
Od kiedy działam również jako współinwestor w nieruchomościach, to coraz bardziej czuję, że ta umiejętność przynosi wymierne rezultaty.
Jednocześnie projektuję apartamentowce (w sumie to bloki, bo tak te budynki można nazwać), które również są przyjaznym miejscem do zamieszkania, co często słyszę od klientów, którzy kupują mieszkania w tych inwestycjach.
Zoptymalizowanie maksymalnej powierzchni użytkowej z każdej działki jest ciekawym wyzwaniem, od zawsze docenianym przez deweloperów. Krytykowanym przez kolegów po fachu, ale przy rosnących cenach działek warunkiem priorytetowym.
Chciałam podkreślić, że zawodu i kunsztu nauczyła mnie moja mama, architekt z 30 letnim doświadczeniem. Mama zawsze zaczynała od rysowania na mapie skalówką, dzięki takiej umiejętności w szybki i dokładny sposób mogę przeanalizować możliwości zabudowy każdej działki. Mimo, że teraz zawodowo działamy oddzielnie, to zawsze mogę liczyć na jej fachową konsultację.